Dzięki badaniom naukowym coraz więcej wiadomo na temat połączenia pomiędzy przewodem pokarmowym, bytującymi w nim bakteriami, a mózgiem i resztą układu nerwowego gospodarza. Wiedza na temat tych interakcji obejmuje jednak nie tylko aspekty fizjologiczne, ale również psychologiczne. Dieta może zarówno poprawić tolerancję stresujących wydarzeń czy okresów życiowych, ale również być czynnikiem pogłębiającym dyskomfort psychiczny, czy podatność na zaburzenia nastroju.
Stres krótkotrwały a przewód pokarmowy
Reakcje organizmu na różnego rodzaju bodźce stresowe są zróżnicowane międzyosobniczo. Ponadto inaczej mogą wpływać na stan psychiczny czynniki o krótkim czasie działania, jak i te, które „atakują” organizm przez tygodnie, a niekiedy miesiące lub nawet lata. W pierwszym etapie ekspozycji na bodźce potencjalnie niebezpieczne przewód pokarmowy może zupełnie odmówić posłuszeństwa. Jedną z podstawowych reakcji na zagrożenie jest bowiem walka lub ucieczka, a te sprawniej przebiegają z opróżnionym żołądkiem.
Oczywiście w obecnych czasach nie trzeba już tak często ani walczyć, ani uciekać, jednak reakcje stresowe mogą pojawić się np. podczas rozmowy o pracę, przemówienia publicznego czy ważnego wydarzenia życiowego (jak narodziny dziecka). W związku z ewolucyjnie wypracowanym mechanizmem opróżnienia żołądka w kontakcie z zagrożeniem pojawić się mogą nudności, wymioty, bóle brzucha czy biegunki. W zależności od intensywności danego bodźca stresogennego nawet na kilka godzin, czy kilka dni może dojść do zaniku apetytu oraz zaburzeń funkcjonalnych żołądka i jelit.
Stres długotrwały a przewód pokarmowy
Narządy w obrębie przewodu pokarmowego narażone są na uszkodzenia jednak głównie w kontekście stresu przedłużającego się i przybierającego charakter chroniczny. Problemem wtedy stają się nie tylko problemy z wypróżnianiem czy apetytem, ale również z prawidłowym trawieniem, czy funkcjonowaniem układu odpornościowego.
Organizm bowiem oszczędza energię przeznaczoną na trawienie po to, aby pozostać w ciągłej mobilizacji i gotowości do odpowiadania na bodźce. Wspólnie objawy te mogą prowadzić do zwiększenia podatności na różnego rodzaju infekcje, a nawet do trwałych zaburzeń nastroju. Ponadto zmianie może ulec kompozycja i obfitość bakterii bytujących w jelitach, z czym wiążą się kolejne konsekwencje osłabiające cały organizm.
Choroby przewodu pokarmowego związane ze stresem
Układ pokarmowy jest wraz z układem nerwowym czy sercowo-naczyniowym, najbardziej narażonym na choroby o podłożu stresowym układem w organizmie. W kontekście układu pokarmowego do najczęstszych zaburzeń zalicza się syndrom jelita drażliwego (IBS), czy wrzody żołądka. Ponadto dojść może do dysbiozy (dysproporcji bakteryjnych w wybranych odcinkach przewodu pokarmowego), a także dyspepsji (zaburzeń wydzielania enzymów trawiennych). Choroby te osłabiają cały organizm, gdyż wpływają na stan odżywienia i pośrednio na funkcjonowanie wielu mechanizmów regulujących homeostazę. Z czasem rozwinąć się mogą nawet stany depresyjne, lękowe, czy nadciśnienie tętnicze.
Zła dieta jest teraz jednym z głównych przewlekłych stresorów - postawmy się w sytuacji naszych bakterii: jak byśmy się czuli, gdyby ktoś regularnie nas głodził (nie dostarczał w jedzeniu ważnych substancji odżywczych), podtruwał (niezdrowymi składnikami, np.dużą ilością konserwantów) lub zaniedbywał (jedząc raz dużo, raz nic, wrzucając szybko i bezmyślnie jedzenie, przez co nie ma dostatecznej ilości soków trawiennych i małe bakterie nie są w stanie przerobić wielkich grud pokarmu)?
Wystarczy jeden większy błąd żywieniowy, żeby znacznie utrudnić im pracę, np. picie zbyt małej ilości wody (a bakterie potrzebują jej do życia) czy jedzenie zbyt dużej ilości soli (co je zabija i osłabia cały układ odpornościowy).
Na nic się zda łykanie probiotyków, jeśli wrzucamy byle co do środka i one nie mają co jeść...
Kochajmy więc nasze bakterie, łagodźmy stres, bo są na niego bardzo czułe i pogódźmy się z faktem, że musimy o nie dbać i im służyć, bo bez nich jesteśmy bezradni...
Jak w bakteryjnym "Psalmie do Koryntian": Choćbym mówił językami ludzi i aniołów, a bakterii bym nie miał - byłbym niczym...
Są światełkiem w domu naszego ciała i musimy stale podsycać ten ogień i osłaniać przed większym wiatrem, żeby nie przygasał.
I proszę wybaczyć górnolotne tony, ale z ostatnich odkryć naukowych na ten temat, wynika jednoznacznie, że bardziej one nam są potrzebne, niż my im.
Tak na marginesie, to czytelnicy tego forum są w szczęśliwej sytuacji, że wiedzą o wpływie diety czy sportu na jelita i nastrój...
Przeciętny człowiek jest utwierdzany w przekonaniu, że tylko terapie i pigułki mogą pomóc, a od leków psychotropowych często zaczyna się równia pochyła, bo uzależniają...
Czytam np. o dzieciach z zaburzeniami lękowymi, które mają problem z chodzeniem do szkoły (co nie dziwi w obecnej sytuacji) i większość ludzi w ogóle nie zdaje sobie sprawy z tego, że dieta i ruch są ważne... Oczywiście pomijając główne przyczyny.