Natrafienie na przysłowiową ścianę podczas odchudzania jest problemem dotyczącym większości osób podejmujących się redukcji masy ciała. Może się to stać po kilku tygodniach lub miesiącach, chociaż niekiedy proces pozbywania się nadmiaru kilogramów idzie wolno od samego początku. Niezależnie od tego, w którym momencie zauważy się, że redukcja nie idzie tak, jak powinna, warto rozważyć wykonanie pewnych laboratoryjnych badań diagnostycznych.
Kontekst historyczny odchudzania - walka o przetrwanie
To, co jest udręką dla osób odchudzających się, jest jednocześnie czynnikiem zwiększającym szansę na przetrwanie ludzkości ogółem. Otóż sytuacja, w której połowa ludzi krajów rozwiniętych i rozwijających się zmaga się z nadwagą lub otyłością, jest sytuacją bez precedensu w historii tej cywilizacji. Prawie do końca XX wieku ludzkie mechanizmy adaptacyjne organizmu musiały zwalczać raczej skutki głodu, aniżeli nadmiaru pożywienia i magazynować tyle, ile się da.
Teraz „nagle” po tysiącach lat, w których organizm ludzki starał się zaoszczędzić jak najwięcej energii, głównym celem staje się zahamowanie odkładania oraz zużywanie nadmiernych zapasów kilokalorii w postaci tkanki tłuszczowej. Motywem przewodnim cały czas jest jednak przetrwanie, gdyż otyłość grozi przedwczesną śmiercią z przyczyn wszelkich oraz ogranicza sprawność.
Czynniki hamujące odchudzanie - co robimy źle?
Istnieją dwie główne przyczyny wystąpienia stagnacji w odchudzaniu. Pierwsza z nich to zbyt gwałtowne zredukowanie ilości dziennie spożywanych kalorii. Jeżeli z dnia na dzień zrezygnuje się np. z połowy dotychczas spożywanego jedzenia dojść może do spadków poziomu energii w ciągu dnia oraz napadów apetytu.
Drugą główną przyczyną jest zbyt długie przebywanie na deficycie energetycznym, który jest niezbędny do zużywania zapasów tłuszczu. Obciążając organizm niedoborem kalorii w diecie oraz nadmierną aktywnością fizyczną doprowadzić można do wypalenia i zaniechania starań, a nawet zaburzeń zdrowotnych. Tutaj potwierdza się powiedzenie "co za dużo, to niezdrowo".
Badania przy problemach z odchudzaniem - co warto sprawdzić?
Jeżeli deficyt kaloryczny utrzymywany przez 4 – 6 tygodni nie przynosi oczekiwanych efektów, należy przeanalizować swoją dietę oraz stan zdrowia. Po upewnieniu się, że do organizmu dostarczana jest odpowiednia ilość białek, tłuszczy oraz błonnika i wody, a także że plan treningowy jest dopasowany do stanu zaawansowania i tempa regeneracji, wykonać można laboratoryjne badania diagnostyczne.
Przydatne może być wykonanie badania morfologii krwi oraz oznaczenia poziomów ferrytyny i witaminy D. Wyniki te podpowiedzą, czy organizm hamując redukcję masy ciała, nie broni się przed pogłębianiem niedoborów poprzez zahamowanie motywacji do ruchu oraz wzmocnienie motywacji do jedzenia.
Ponadto cennych informacji może dostarczyć oznaczenie poziomu glukozy i insuliny na czczo oraz hemoglobiny glikowanej (HbA1C), które pomogą wykryć potencjalne zaburzenia wykorzystywania węglowodanów przez organizm.
Następnym kluczowym badaniem jest test aktywności tarczycy, gdyż gruczoł ten istotnie reguluje metabolizm energetyczny i temperaturę ciała. W tym celu sprawdza się poziomy m.in. TSH oraz FT3 i FT4, chociaż dla dokładności można zbadać jeszcze inne wskaźniki. Powszechnie wiadomo bowiem, że choroby takie jak niedoczynność tarczycy mogą istotnie utrudnić odchudzanie.
Kolejnymi badaniami hormonalnymi, które zaleca się sprawdzać w kontekście redukcji masy ciała, są badania poziomów hormonów płciowych. Zarówno u kobiet, jak i mężczyzn warto kontrolować poziomy testosteronu i estradiolu, a także czynników regulacyjnych, takich jak LH i FSH, co pomaga wykluczyć hamujący wpływ na redukcję masy ciała np. hipogonadyzmu, czy zespołu policystycznych jajników.
Jak deficyt może nie przynosić efektów? Nie ma efektów odchudzania nie ma deficytu. Są złe wyliczenia czy to zapotrzebowania czy przyjmowanych kalorii. To wynika samo zbliża siebie
To dobry pomysł na art. i omówienie tej kwestii.
Słowo kluczowe w tym akapicie to "oczekiwanych" efektów.
Jeżeli oczekujemy po 4-6 tygodniach 2 - 3 kg ubytku masy ciała to efekt w postaci 1 - 1,5 kg to 50% założonego planu, niezbyt zadowalający
Oczekiwania przerastają rzeczywistość. Jeśli ktoś nawet stosując uczciwe obliczenia dot. spodziewanego spadku masy ciała liczy, że pokryją się w 100% to nie zdaje sobie sprawy z tego co robi
A jeśli różnica wynosi aż połowę znów wróć punkt pierwszy, tak duża rozbieżność to już są jawne błędy.
A czasami rzeczywistość przekracza oczekiwania.
Nie da się nic przewidzieć, jednak można mieć plan i dążyć do optymalizacji jego realizacji, np. poprzez stosowanie różnych metod diagnostycznych. W tym badań krwi.
Co jeśli komuś udało się zrzucić te 3kg, ale z jakiegoś powodu zaczął "zatrzymywać" wodę i nie widać tych efektów ani w lustrze ani na wadze?
Proszę pamiętać, że to nie jest wykład dla dietetyków i trenerów dotyczący postępowania w pracy, a podpowiedź dla osób zainteresowanych odpowiedzią na konkretne pytanie.
Może ktoś chce się dowiedzieć dlaczego nie potrafi zapanować nad wykraczaniem poza zaplanowane kalorie, co potem powoduje to, że nie może schudnąć? Przykłady można mnożyć
Zemial, znam ludzi co nie wpisują się we wzory i u nich to w ogóle tak nie działa. Rzadko, ale spotyka się takie osoby. Zgadzam się, ze bilans energetyczny to nie wszystko, bo zależy jak jest tworzony. Odezwiesz z białka, a odejmiesz z wegli, efekt nie będzie taki sam. W badaniach dieta o rotacyjnej podaży kcal byla dużo skuteczniejsza, niż stały deficyt.
Nikt nic nie rozumie albo przekręca. Jeśli twierdzisz, że masz deficyt a waga nie leci to nie masz deficytu. Co do bialka, ja akurat pod koniec redukcji ucinam białko bardzo nisko by zachować jak najwięcej węglowodanów i efekty są o wiele lepsze niż w przypadku czasach kiedy pod koniec zostawałem na samym białku czy minimalnej ilości wegli i samym białku. Bo co z tego, że białko ma wyższy tef jak niska podaż wegli ogranicza objętość i intensywność treningową i spontaniczną aktywność
Najprawdopodobniej nikt nic nie rozumie ;)
Kto i gdzie stwierdził, że na deficycie kalorycznym waga nie spada ?
Czy jest w tekście taki błąd merytoryczny ?
Fajnie, że masz swoje zdanie, ale trochę więcej konkretów by było potrzebne, żeby te komentarze miały sens.
Konkrety są takie, że nie można negować deficytu. Jeśli ktoś twierdzi inaczej to błąd leży po stronie szacowania czy to wydatków czy to spożycia. Wydatki można podnieść stosując manipulacje spożyciem makro j.w często zwiększenie puli ww w diecie redukcyjnej pozwala utrzymać wyższa intensywność, objętość i neat, można się zmusić do dodatkowego wysiłku. Na spacer każdy może wyjść, czy załatwić swoją sprawę na piechotę zamiast autem. Natomiast spożycie można optymalizować poprzez dobór produktów o niskiej gęstości energetycznej i uważnym skupianiu się na tym co tak naprawdę ląduje w buzi a co w kalkulatorze. 90% sukcesu to są czynniki modyfikowalne przez nas, jeśli ktoś robi to sumiennie to nie zauważy jakichś wydanych chorób, które jeśli są warto je leczyć ale u lekarza, a nie dietetyka, natomiast żadna z tych strasznych chorób jakie stanowią proste wymówki, nie może obniżać efektów naszej pracy o jakiś bardzo znaczy %
O to mi chodzi. Ze szuka się nie wiadomo czego, zamiast zadbać o podstawy.
Znowu - czy ktoś w którymś momencie artykułu zanegował deficyt kaloryczny ?
I proszę wskazać na jakiej podstawie merytorycznej pojawiło się tu "90% sukcesu to są czynniki modyfikowalne przez nas", bo brzmi to jak domysł.
Jeżeli deficyt kaloryczny utrzymywany przez 4 – 6 tygodni nie przynosi oczekiwanych efektów, należy przeanalizować swoją dietę oraz stan zdrowia.
Czytaj więcej na https://zdrowie.sfd.pl/art/Zdrowie/Jakie_badania_wykona%C4%87%2C_gdy_nie_mo%C5%BCesz_schudn%C4%85%C4%87_-a7084.html
To znaczy że deficyt jest za mały w stosunku do oczekiwanych efektów, lub deficyt jest ok tylko oczekiwania są przerośnięte i nierealne. Od tego zacząłem, jak zwykle dałem się wciągnąć w wątki podoboczne, gdy nie otrzymałem odpowiedzi na pierwszy zarzut, sprytny dyskutant rozmywa istotę na wiele kierunków i sumarycznie wychodzi wygrany z dyskusji, mimo że nie odniósł się ani razu do stawianych zarzutow. Przepraszam więcej nie będę, będę uważał
Artykuł powstał w oparciu o wiedzę akademicką i doświadczenia praktyczne. Każde zdanie w nim zawarte trzyma się powszechnie przyjętej wiedzy naukowej.
Nie jestem dyskutantem, odpowiedziałem na wyimaginowane i bezpodstawne zarzuty anonimowego internauty.