Wiemy, iż szanse przeżycia infekcji SARS-2 są znacząco większe przy dużej, regularnej podaży witaminy D (nawet ponad 10000 IU dziennie przez kilka dni, następnie stosuje się dawki podtrzymujące 2000-4000 IU dziennie).

  1. Co różniło osoby, które zmarły od tych, które przeżyły infekcję koronawirusem typu SARS2?
  2. Wniosek
  3. Podsumowanie 

Co różniło osoby, które zmarły od tych, które przeżyły infekcję koronawirusem typu SARS2?

covid SARS2

1. Wysycenie krwi tlenem wynosiło średnio 85% w grupie chorych, która w późniejszym czasie zmarła, czyli było o wiele niższe w porównaniu do chorych, którzy przeżyli (97%).

2. Osoby, które zmarły miały 60% więcej białych krwinek oraz istotnie mniej limfocytów w porównaniu, do osób, które przeżyły.

3. U osób, które zmarły ilość białych krwinek wzrosła o 70%, jednocześnie liczba limfocytów spadła o 38%; u tych którzy przeżyli liczba limfocytów silnie wzrosła po okresie leczenia.

4. Osoby, które zmarły charakteryzowało większe obciążenie wątroby i nerek.

5. Osoby, które zmarły miały katastrofalne stężenie białka C-reaktywnego, ponad 109 mg/L, podczas gdy osoby, które przeżyły tylko 3.22 mg/L (norma to mniej niż 10 mg/L; czyli osoby, które zmarły dziesięciokrotnie przekraczały normę dla CRP).

6. Osoby, które zmarły częściej doświadczały powikłań COVID takich jak: zespół ostrej niewydolności oddechowej (ARDS – acute respiratory distress syndrome) prawie 90%, uszkodzenia serca (59.6%), nerek (18.3%) oraz rozsianego wykrzepiania wewnątrznaczyniowego.

Wniosek

Saturację można zbadać w warunkach domowych, gdyż podobne urządzenia są powszechnie dostępne (pulsoksymetr). Może być to ważny parametr pozwalający ustalić szansę przeżycia infekcji koronawirusem 2, a pośrednio może nawet fakt infekcji COVID? Resztę opisanych parametrów można zbadać tanio w laboratorium, pobierając krew.

Polecamy również: COVID-19 - o chorobie, objawy

Podsumowanie 

Jak widać, infekcja COVID wiąże się ze spadkiem nasycenia krwi tlenem, wzrostem stanu zapalnego i występowaniem rozlicznych powikłań. Spadek liczby limfocytów oznacza, że organizm przegrywa walkę, dzieje się tak w białaczce, sepsie, niedoborach immunologicznych, przy dobrze rozwiniętej infekcji HIV czy też przy toczniu układowym.

Referencje, badania:

Deng Yan i in. „Clinical characteristics of fatal and recovered cases of coronavirus disease 2019 in Wuhan, China: a retrospective study” https://journals.lww.com/cmj/Fulltext/2020/06050/Clinical_characteristics_of_fatal_and_recovered.1.aspx?context=LatestArticles

Zawarte treści mają charakter wyłącznie edukacyjny i informacyjny. Starannie dbamy o ich merytoryczną poprawność. Niemniej jednak, nie mają one na celu zastępować indywidualnej porady u specjalisty, dostosowanej do konkretnej sytuacji czytelnika.
Komentarze (40)
M-ka

W skrócie, to zmarli ci, których życie było i tak poważnie zagrożone i zapewne w niedługim czasie zmarliby z innych powodów.
Poziom witaminy D na pewno warto co jakiś czas badać bez względu na covida lub jego brak; ma on związek również z występowaniem nowotworów:

2
M-ka

Swoją drogą; ciekawy artykuł. Nie wiem na ile to jest prawda, ale daje do myślenia...

https://www.polishclub.org/2015/09/19/dr-jerzy-jaskowski-mammografia-czyli-jak-oglupia-sie-kobiety/?fbclid=IwAR2p_6qiwg-OpnNzmtkNhPSfoxv0ikIsNqpMQ7uCTiiMx9wp5601L47A02E 

1
_Knife_

Zmarli z powodu covida, a nie z wyimaginowanych innych powodów. Wiele osób sugeruje, że sajdy covida to pestka, tymczasem płuca, nerki, wątroba i saturacja to sprawka covida.

2
Bull

Ciekawy materiał, ale w PL cały czas funkcjonuje mit, ze wystarczy "słońce" i to załatwia sprawę. Te końcowe zalecenia 5000 IU dziennie troche mnie zaskoczyły.

1
Bull

Mowa o materiale, do którego link podała M-ka

0
Entreri

M-ka - podajesz tu Jaskowskiego i oczekujesz, ze ktos potraktuje Cie powaznie? Ten gosc twierdzi, ze palaczki powinny w ciazy normalnie palic. A w temacie mammografii i promieniowania - wiesz, ze lot z Polski do USA wystawia cialo ludzkie na 5krotnie wieksza dawke promieniowania niz mammografia? Tak jak kazdy inny lot w wyzszych warstwach atmosfery. Wiec z czym do ludzi odnosnie badania piersi.

1
M-ka

@_Knife_ - miałam na myśli realne i poważne powody, których przykłady podałeś jako związane z osłabieniem odporności (białaczka, choroby serca itd.). Covid wtedy jest tylko gwoździem do trumny.
Czy covid19 istnieje czy nie - nie wiem... to jest temat do osobnej rozmowy. Niektórzy twierdzą, że wirusa nigdy nie wyizolowano, a testy wykrywają fragmenty materiału genetycznego, np. innych koronawirusów... Nie mam zielonego pojęcia, ale w związku z ilością kłamstw wokół tematu, biorę pod uwagę nawet taką możliwość; ewentualnie że gdzieś on faktycznie wystąpił/występuje i skutki zostały opisane, ale na skutek działań mediów i lekarzy, skala choroby została ogromnie wyolbrzymiona i bez żadnych ekspertyz, "na oko" przypisuje się jej teraz zgony z zupełnie innych przyczyn.

Wg mnie w kontekście samego zdrowia, nie ma to nawet większego znaczenia, bo istnieją inne śmiertelne niebezpieczeństwa dla zagrożonej grupy - grypa, zawały, nowotwory itp. Jeśli więc ktoś "wypracował" sobie przez lata np. chorobę krążenia, to śmieszna jest nagła panika związana akurat z covidem.

0
M-ka

@Entreri - napisałam wyraźnie, że nie wiem czy informacje tam zawarte są prawdą, a chciałam zwrócić uwagę na inny, prawdopodobnie prawdziwy aspekt związany z niedoborami wit. D3.

0
Entreri

To, ze osoby z istniejacymi chorobami pluc/nerek/watroby sa najbardziej narazone to klamstwo. Licza sie informacje od lekarzy i naukowcow, a nie mity powtarzane przez media. Wg aktualnej wiedzy (dane z piatku) 4 grupy sa najbardziej narazone na zachorowanie i ciezki przebieg/smierc: 1. grubasy, 2. osoby z nadcisnieniem, 3. cukrzycy, 4. pacjenci onkologii. Choroby wspolistniejace pluc/nerek/watroby graja znacznie mniejsza role.

1
_Knife_

Zależy. Chorób są tysiące, niektóre są w stanie zwiększać ryzyko śmierci z wielu innych powodów np. marskość, tak samo jak zniszczone nerki oznaczają problemy z sercem, a wątroba z metabolizmem leków, glikemia, przetwarzaniem energii itd. Jak ktoś ma problemy np. Pochp to musi mieć to wpływ na przebieg covid. A to że media coś publikują, to akurat najmniej wazne.

Czytaj: https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7316371/

Zniszczona ątroba usposabia do covida bo te osoby mają gorsza odporność.

https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7402107/

Osoby z COPD mają gorsze rokowania.

0
Munga

Covid19 kończy z tymi, którzy zazwyczaj mieli wyj**ane na swoje zdrowie. Więc po co za nimi płakać? Biorę poprawkę oczywiście na ludzi, którzy mieli/mają raka i są w grupie ryzyka lub ludzi, którzy zwyczajnie mieli pecha w loterii genowej (np. insulinoodporność). Biorąc to pod uwagę, nie widziałem zakazu dostępu do cukru dla wszystkich, bo kilka % populacji ma cukrzycę :) WHO odj**ało numer, rządy uwierzyły (głównie przez niewydolność systemów zdrowotnych, bo wiecie, wtedy ludzie się zaczną pytać gdzie jest moneta), a teraz nikt nie wie jak się z tego katarku wycofać :)

0
_Knife_

Covid zabił też masę ludzi którym nic nie dolegało. A nadciśnienie ma 10 mln w Polsce, to co olac, niech giną? Cukrzycę ma parę milionów, stan przedcukrzycowy prawdopodobnie parę milionów. Niech giną, tak? Nazistowskie myślenie, gratuluję.

https://www.cdc.gov/mmwr/volumes/69/wr/mm6928e1.htm 

3
M-ka

Ja się zgadzam z takim "nazistowskim" myśleniem, że jeśli ktoś latami pracował na swój zły stan zdrowia, to niekoniecznie teraz inni powinni cierpieć z powodu ograniczeń, aby go ratować. Dlaczego ja mam np. stracić pracę, w konsekwencji będzie cierpiało moje bogu ducha winne dziecko... Aby jakiś podstarzały miłośnik niezdrowych rozrywek jeszcze przez kilka lat obciążał wspólny system zdrowia...
Sorry, ale ja tu nie widzę żadnego nazizmu, tylko brutalną życiową konsekwencję.

Inna sprawa z ludźmi, którzy z innych przyczyn, np. wieku, są teraz narażeni. Mieszkam teraz w UK i tutaj jest mnóstwo ludzi stareńkich, wiekowych... Pamiętają czasy wojny. Siłą rzeczy kiedy jakikolwiek poważniejszy wirus zaatakuje taki dom opieki, to skutki są dramatyczne...
Takich ludzi, uważam że powinno się chronić - ale czy za cenę paraliżu dotykającego prawie wszystkich?
Trzeba wybrać jak najmniejsze zło, a władze wydają się odgórnie sterowane tylko w jednym kierunku myślenia...

4
Munga

A dziękuję. Przyczyną nadciśnienia zazwyczaj jest zły stan zdrowia na własne życzenie. Papierosy, alkohol, "bycie" grubym itd. Także nadal wpisuje się to w moją wypowiedź. "Nie dbam o swoje zdrowie, niech zadbają o mnie inni". Leczą na raka krtani/płuc/inne ludzi, którzy mają to na własne życzenie. To samo z pijakami przewracającymi się pod sklepami. Tomograf się należy, bo to nagły przypadek. Tymczasem moja babcia sama płaci za wszystko, bo NFZ ma w nosie ludzi, którzy przez 40lat uczciwie pracowali na emeryturę. Teraz tę samą emeryturę wydaje na lekarzy, bo uwaga "kolejki". Jeśli człowiek wk***iony wg Ciebie jest nazistą, to spoko. Zastanów się tylko skąd nfz weźmie kasę na kolejnych CHORYCH (nie zakażonych -_-'), po kolejnym lockdownie i braku dopływu pieniędzy od firm.

3
M-ka

Obecna pandemia czy też 'plandemia' uwidoczniła właśnie taką chorą logikę tego całego systemu pseudozdrowia. Zdrowi ludzie płacą całe życie składki, aby ratować tych, co mają 'wywalone', a na koniec sami są zmuszeni do leczenia się prywatnie...
Mało tego, zdrowi będą nakłaniani (a może i zmuszani?) do ryzykowania utraty tego zdrowia, w imię interesu wspólnego i ratowania tych chorych, mam na myśli nowatorskie szczepionki.
Jestem już w grupie ryzyka, podobnie jak i mój mąż, ale nie śmiałabym nikogo prosić ani tym bardziej zmuszać, aby mnie chronił i podejmował jakiekolwiek ryzyko... Takie prawo natury - jedni (starzy) odchodzą, młodzi przychodzą...
Wolałabym sama umrzeć, niż mieć na sumieniu jakieś dziecko...
Ktoś usiłuje nam wmówić, że powinniśmy zapomnieć o prawach natury w imię jakichś ideologii... To chore.

0
Klickor

@M-ka
"Aby jakiś podstarzały miłośnik niezdrowych rozrywek jeszcze przez kilka lat obciążał wspólny system zdrowia...
Sorry, ale ja tu nie widzę żadnego nazizmu, tylko brutalną życiową konsekwencję."

Idąc Twoim tokiem myślenia, brutalną konsekwencją. Załóżmy, że czeka was podobna ilość lat pracy i
jeśli ilość podatków odprowadzana przez takie osobnika + składki na ubezpieczenie zdrowotne - koszty leczenia > ilość podatków odprowadzona przez Ciebie + składki na ubezpieczenie zdrowotne to ty jesteś mniej wartościową osobą dla Państwa, więc jemu się bardziej należy niż Tobie. Bardziej przy życiu opłaca się go przytrzymać niż Ciebie. Brutalna życiowa konsekwencja.

0
Munga

@Klickor
Ilość błędów logicznych w Twojej wypowiedzi jest po prostu rażący. Po pierwsze: załóżmy, że każdy odłoży "tyle ile powinien" do worka. Po drugie, jak myślisz, kto pierwszy zacznie z niego wyjmować? Ktoś kto całe życie dba o siebie i dożył emerytury, czy ktoś kto codziennie walił w szyje? W takim wypadku, już uszczupla swoje prawo do "należy mi się". Po trzecie, jeśli on już uszczuplił swoje prawo i wybrał z worka to co było jego + to co było zdrowej osoby, kosztował on państwo DWIE pensje. Więc w jaki sposób jemu należy się bardziej i to jego należy ratować? Bo co, bo krócej pożyje? To nie lepiej od razu uciąć kroplówkę, gdy wybierze swoje? I skończyć podbierać od innych, którzy całe życie przeżyli dbając o siebie i tym samym wydłużając swój czas na tym łez padole? O to Ci chodziło?

0
M-ka

@Klickor, rozumiem co masz na myśli. Względy ekonomiczne i sprawiedliwość życiowa to są dwie różne rzeczy. Bardzo trudno wymyślić system, który choćby "z grubsza" łączyłby te dwie rzeczy i jeszcze charakteryzował się jakimś "ludzkim", humanitarnym podejściem. Na przykład z punktu widzenia ekonomii, starzy ludzie czy inwalidzi zwyczajnie się nie opłacają i należałoby ich poddać eutanazji. Z punktu widzenia bycia humanitarnym, uważamy to za niedopuszczalne.

Ja (powyżej) nie mam na myśli pieniędzy, bo rzeczywiście z punktu widzenia 'opłacalności', ludzie którzy świadomie niszczą swoje zdrowie, mogą być i tak bardziej opłacalni dla systemu, niż ludzie, którzy o nie dbają, ale np. płacą niskie podatki. Mam na myśli taką sprawiedliwość życiową, którą zapewne każdy pojmuje nieco inaczej. W moim odczuciu jest tak, że człowiek jako istota rozumna i obdarzona wolną wolą, powinien liczyć się z konsekwencjami swojego postępowania. Jeśli masz podstawową zdolność rozumienia, czytania i wiesz z artykułów , tv czy lekcji biologii, że ćpanie czy palenie czy jedzenie cukru szkodzi - i mimo to świadomie robisz takie rzeczy, to nie oczekuj po latach jakiegoś współczucia, ratowania za wszelką cenę czy - o zgrozo - że ja się dla ciebie w jakiś sposób poświęcę, a już szczytem głupoty z mojej strony byłoby wg mnie poświęcanie dla takiej osoby kogoś bliskiego.
Większość ludzi ma podobne podejście. Współczują i pomagają, kiedy widzą losowe, niezawinione nieszczęście, ale kiedy widzą głupotę, złą wolę, brak szacunku do życia - odwracają się i wolą pomóc komuś innemu, może mniej 'opłacalnemu', ale komuś, komu w ich odczuciu - warto.

I patrząc pod tym kątem, ja tak samo jak @Munga, nie żałuję ludzi, którzy latami lekceważyli nawet podstawowe zalecenia zdrowotne , a teraz nagle obudzili się ze swojego słodkiego letargu i chcą teraz wykorzystać mnie czy moje dziecko jako żywą tarczę (np. poprzez szczepienia) w ochronie przed wirusem.
Co mnie to obchodzi, że czują się zagrożeni? Mają to na własne życzenie, a często bywa tak, że z dobrej woli zwracasz im uwagę, a oni jeszcze się z ciebie śmieją... Zdrowy egoizm wymaga (moim zdaniem) , aby teraz wybrać SWOJE najwyższe dobro, a nie użalać się nad nimi...

Problem w dzisiejszych czasach polega na tym, że WIĘKSZOŚĆ nie dba, większość się boi i większość próbuje podporządkować mniejszość swoim pomysłom i odebrać tej mniejszości prawo wyboru.
I dobrem tej większości uzasadnia się konieczność zachowywania w określony sposób, co mnie w żaden sposób nie przekonuje.
I przed tym niektórzy ludzie ostrzegają - zbliża się totalitaryzm, w którym jednostka się nie liczy i nie ma prawa wyboru nawet odnośnie swojego zdrowia i życia. Bardzo to jest wygodne dla rządzących, trochę mniej dla ludzi, którzy chcą żyć po swojemu.

Cała sytuacja związana z covidem , ma znamiona wpasowania ludzi w takie ciaśniejsze ramki i inżynierii społecznej, a nie przypadkowej epidemii.

0
M-ka

A w Polsce, w szczególności odbywa się coś dziwnego: nagle, w środku 'epidemii' , przy bardzo nieciekawej sytuacji gospodarczej, PiS rzuca i tak już rozdrażnionym ludziom stary jak świat temat zastępczy, który obecnie jest najmniej ważny, ale bardzo dzieli ludzi, tzn. aborcję... przez co wygania ich na ulice, gdzie jak wiadomo wirus szaleje...
Równocześnie czyni różne dziwne kroki, rzekomo aby CHRONIĆ ludzi przed koronawirusem.
Imo to jest albo w dużym %-cie albo w 100%-ach tylko wygodna przykrywka do tego, co oni chcą zrobić i sposób na odwrócenie uwagi ludzi.

0
M-ka

A jeszcze odnośnie "zdrowych" ludzi umierających na covid - ja osobiście w to nie wierzę. Jeśli nie byli w wieku ryzyka i zabił ich wirus śmiertelny dla osłabionych osób, to po prostu - nie byli zdrowi.
Byli chorzy i niezdiagnozowani albo mieli pecha i mniej sprawny układ odpornościowy, może zależne to było od genów... Nawet w przypadku sekcji zwłok, na pewno nie wszystko da się łatwo wykryć. Wiele schorzeń wymaga dokładnej diagnostyki i po śmierci wyłapanie subtelnych przyczyn może nie być możliwe...

Tym bardziej, jeśli mówimy o "zdrowych" ludziach jedynie na podstawie braku informacji o ich chorobach w dokumentacji medycznej i na podstawie tego, że nie zgłaszali żadnych symptomów. W dzisiejszych czasach jest to żaden dowód, że ktoś był zdrowy.
Na przykład czytałam artykuł o powiązaniach otyłości wisceralnej u dzieci z niealkoholowym stłuszczeniem wątroby. Wg wielu ludzi lekko otyły dzieciak , którego nic nie boli (chora wątroba nie boli) - jest zdrowy.
W rzeczywistości jedynie badania lub sekcja zwłok wykazałyby poważny problem z wątrobą, co już predysponuje do śmierci z powodu covid.
Prasa tego nie analizuje, przeciętni lekarze także... Stąd co rusz czytamy o "zdrowych" ofiarach, a prawda może być daleka od tego.

0
M-ka

Ciekawostka; może gdzieś na to trafiliście w internecie - polski lekarz twierdzi, że ma bardzo dobre efekty w walce z covidem.
Co się dzieje? Natychmiast dobiera się do niego izba lekarska (celowo małymi literami), pomimo że ostatnio lekarze zostali zwolnieni z odpowiedzialności za "nieumyślne błędy" w walce z tą chorobą.

Czy pacjent już nie ma żadnego głosu w tej sprawie? Wolno mu umrzeć zgodnie z procedurami, ale nie wolno mu zaryzykować starego i przetestowanego w innych okolicznościach, leku?
Bez dwóch zdań wolno mu za to być królikiem doświadczalnym w przypadku nowych szczepionek czy lekarstw???

To ma być wolność wyboru?

https://zdrowepasje.pl/content/polski-lekarz-mozna-wyleczyc-covid-19-w-48-godzin?fbclid=IwAR22-MRG4aR-wWTkwrfUfANyK2nNIph8Wa9gAdtCG2QwSv-wtCuQPD_wRJc 

0
M-ka

Wkleję jeszcze bardzo ciekawą wypowiedź na temat nowego typu szczepionek 'wektorowych' i ich zagrożeń. Uważam, że każdy człowiek powinien tego posłuchać, nawet jeśli jest zwolennikiem szczepień jako takich.
Jakaś subtelna granica zostanie przekroczona...
Oczywiście nie oznacza to, że cała reszta szczepionek będzie 'bezpieczna'. Szczepionki bada się na wyselekcjonowanych, zdrowych ludziach, a 'poleca' później prawie wszystkim, włącznie z różnorodnymi grupami ryzyka, gdzie (wśród lekarzy) panuje jakaś absurdalna logika myślenia, że choroba jest ryzykiem , ale szczepionka już nie... Na przykład schorzenia alergiczne czy autoimmunologiczne (wskazujące na 'zwichrowany' układ odpornościowy) - dla większości lekarzy nie są przeciwwskazaniem do kolejnej ingerencji w ten układ odpornościowy przy pomocy szczepionki.

https://stowarzyszenierkw.org/spoleczenstwo/zdrowie/jak-dzialaja-i-czym-groza-szczepionki-genetyczne/?fbclid=IwAR0zFvPnsYbWYS82k3YSgnNQFrar5NNbNIp07J3qL57I3wMLZJg18F3WT6M 

1
M-ka

Idąc dalej tropem myślenia, że może będą zagrożone komórki rozrodcze/zarodka - czy taka szczepionka może teoretycznie spowodować bezpłodność? Nie znam się, ale imo - tak. Lub też poronienie zmodyfikowanego płodu, jako czegoś 'obcego'.

1
M-ka

Polskie podejście do skutków ubocznych... Zwątpiłam. Potencjalnie zabójcza (wg nich samych) choroba, a oni "się przyglądną", żebyś po śmierci nie miał skutków ubocznych.
Nawet, jeśli ryzykujesz świadomie...

http://krosno112.pl/aktualnosci/inne/item/9525-oswiadczenie-doktora-wlodzimierza-bodnara-po-odgornych-naciskach-nie-moze-juz-leczyc-pacjentow-z-covid-19.html?fbclid=IwAR2V0L9MStDibTLZCY3wwSS2jOSZaK5kfcqb7e5QedhJ_FV2HXJ6GLiBbjk 

1
M-ka

Od dawna było wiadomo, że "oni" tzn. WHO i reszta - coś kombinują... Dlatego przed paroma laty pozmieniali istotne definicje. Już wtedy była to czerwona flaga...
Dlatego teraz torpedują ewentualne leki, uciszają lekarza , który "wynurzył się" ze swoimi wynikami. Nie taki był po prostu ich plan... Jak inaczej wytłumaczyć to, co zrobili z lekarzem proponującym obiecujący lek. W obliczu śmierci nie odrzuca się takich opcji - na przykład biskup, o którym wspominają - raczej nie był młody, więc zrozumiałe jest sięgnięcie po nie do końca sprawdzony lek.

Przepraszam za tyle komentarzy i życzę wszystkim zdrowia i dystansu, którego mi samej brakuje.

https://paradyzja.com/zmiana-definicji-pandemii/?fbclid=IwAR0IMA7Aq_8JQxUdro0_63u5SgB1ReeX0LQnxtlXT8GNxBUME3vFOKIeBIE 

1
pro-ex

Na jednym z portali była wzmianka w artykule , iż Amerykańscy naukowcy stosują do opanowania stanu zapalnego wywołanego przez burzę bradykininową - sterydy takie jak Danazol , oraz Stanazolol czyli Winstrol , które wg nich wykazują się skutecznością .

0
M-ka

Amerykańscy naukowcy na pewno mają duże pole do popisu, bo tam jest pełno ludzi z podwyższonym poziomem stanu zapalnego z powodu dużej otyłości. Jedzą syf, a właściwie obżerają się syfem. Mam tam znajomego, który preferuje zdrowszą żywność, to traktują go jak UFO albo nieszkodliwego wariata. Ludzie, którzy o siebie dbają, są w mniejszości. Nic dziwnego, że wystarczy byle jaki wirus, by padali pod wpływem skumulowanego stanu zapalnego.

Natomiast jeśli ktoś jest względnie szczupły i zdrowy, to szanse na ciężki przebieg covida są bliskie zera.

Tak jak napisałam, w UK nawet ciężko powiedzieć (jeśli jest się przeciętnym człowiekiem) czy jakiś wirus w ogóle istnieje. Mieszkamy w rejonie zwiększonego ryzyka, z wielką ilością legalnych i nielegalnych emigrantów z całego świata (Afrykanie, ludzie z Europy wschodniej, Azjaci, Hindusi) którzy regularnie odwiedzają rodzinne strony (mogą stamtąd przywozić choroby), a w ciągu kilku miesięcy od początku epidemii, nie mieliśmy wśród bliższych ani dalszych znajomych ANI JEDNEGO przykładu osoby, o której można by było powiedzieć, że przeszła covid, ma powikłania itp. Zero. Znajomi znajomych też nie słyszeli.
A są to ludzie w różnym wieku i stanie zdrowia - otyli, z nadwagą , piją, ćpają itp.
Owszem, to tu poślą kogoś na kwarantannę, bo u kogoś w zakładzie pracy niby "stwierdzili", to w szkole kilka klas odsuną od nauki, bo niby jakieś dziecko miało - ale nie ma nic, z powodu czego ludzie mogliby panikować.
Może więc jest jakiś wirus dotykający staruszków czy przewlekle chorych - tu jest ich na pewno bardzo dużo, dużo jest też ludzi otyłych i jedzących śmieci - ale nie ma niczego, co dziesiątkowałoby przeciętnie zdrowych.

Jest też taka kwestia, o której się głośno nie mówi, bo byłby to rasizm: praca w opiece jest cholernie ciężka (mam znajomą Łotyszkę, która jest naprawdę silna i dobrze zbudowana, ale stamtąd uciekła, więc opowiadała mi co nieco) i ponieważ dużo Anglików unika ciężkiej pracy (zwyczajnie się nie nadają ze swoją otyłością i brakiem kondycji) - i ze względu na to, pracuje tam, przy tych staruszkach i w domach opieki - dużo emigrantów.
Dam sobie uciąć rękę, że pomimo pewnych obostrzeń sanitarnych (np. kwarantanny po wyjazdach za granicę) - ta grupa ludzi , poprzez kontakt z innymi emigrantami, swój styl życia (często patologiczny lub w kontakcie z patologią) - oni sami są zwiększonym zagrożeniem dla osób starszych. No ale nikt się nie odezwie, zastosują przepisy i jakieś śmieszne środki ostrożności w rodzaju maseczek i tyle, bo ktoś to robić musi...
To są takie rzeczy, która polska tv skrzętnie przemilcza, za to straszy na potęgę.
Polacy na angielsko-emigranckich forach lawinowo dołączają do wyśmiewających epidemię...

W szczycie epidemii miałam kontakt z policją (bo znajoma została pobita) - pan prokurator i jakaś pani z policji towarzysząca - weszli do domu jak gdyby nigdy nic i pomimo że powiedziałam, że jestem na zwolnieniu, nawet nie zapytali , dlaczego, bez maseczek, rozmawiali z nami przy jednym stole.
Przecież oni mają codziennny, duży kontakt z ludźmi z różnych sfer...
Gdyby coś faktycznie poważnego się działo, sami by się bali...

Dużo by jeszcze pisać - ja uważam, że może i jest jakiś wirus, ale cała epidemia jest nadmuchana i pokazana w krzywym zwierciadle. Większe i to o wiele, zagrożenie , widzę w tym, co prawdopodobnie jest celem straszenia ludzi.

1
basmann

Proponuję wyjść z piwnicy, ale nie tylko do sklepu u Pani Grażynki, ale faktycznie przejść się na SOR i zobaczyć jak ten syf zapchał i tak nieudolną służbę zdrowia. Złap COVID, przechoruj, zdrowa pewnie jesteś więc spokojnie dasz radę, a następnie oddawaj osocze tym, którzy tego potrzebują, w kręgu znajomych mam 2 takie osoby do 40 lat.

1
M-ka

Na jakiej podstawie sugerujesz, że "siedzę w piwnicy"?.. Akurat cały najgorszy okres epidemii i lockdownu na początku roku przepracowałam i miałam kontakt z mnóstwem ludzi!

Teraz mam mniejszy, ale za to mój mąż, który jest b.towarzyski, dzień w dzień spotyka się z różnymi osobami i to niekoniecznie z 'elitą' tych, którzy dbają o zdrowie... Na początku nawet byłam na niego strasznie zła, bo to jest człowiek, który jak to się mówi - nie usiedzi na miejscu - a z przyczyn zdrowotnych (mikroudar w grudniu) powinien unikać wszelkich infekcji, gorączki itp., bo to go może momentalnie zabić!

Tak więc bez sensu są twoje sugestie.

Niewydolność służby zdrowia to inna sprawa - na pewno warta rozważenia; fakt bycia w grupach ryzyka przez ludzi to kolejna - ale ja tego absolutnie nie kwestionuję.
Po prostu odwołuję się do racjonalnego myślenia w tej sprawie.
Nie należy panikować bez powodu i jeśli ktoś nie ma do tego realnych podstaw. Strach osłabia tylko odporność.
Z kolei jeśli ktoś ma powody do paniki , to tym bardziej powinien jej unikać, a skupić się na swojej odporności i zrobić, co się da, na przykład suplementować wit.D czy zmienić dietę. Dużo nawet starszych ludzi przeżywa covid...

Mówi się, że odporność (także na covid) zaczyna się w jelitach - wystarczy kilka dni, aby zmienić na lepsze swoją mikrobiotę jelitową.

Można dużo zrobić, żeby wesprzeć swoją odporność i nawet w przypadku bycia w grupie ryzyka - zmniejszyć szanse powikłań czy śmierci.

Na tym forum jest to wałkowane non-stop; nie znam drugiego miejsca w internecie, gdzie byłoby tyle cennych informacji. Choćby podkreślona ostatnio rola wątroby dla przetrwania tej choroby - no niby się wie, ale media o tym nie mówią... Dzięki Bogu , _Knife_ na przykład o tym wspomina, co daje możliwość refleksji i jakiegoś zadziałania w tej sprawie...

Trzeba do tego podejść konstruktywnie i na spokojnie.
Sama się teraz obawiam infekcji, ale świadomość tego, co stres robi z odpornością - każe mi się starać myśleć pozytywnie i cieszyć się życiem.
Nawet w przypadku zachorowania nastawienie psychiczne jest bardzo ważne i albo aktywuje albo "gasi" układ odpornościowy (co w badaniach odzwierciedla się w poziomie różnych parametrów, np. w liczbie produkowanych w danym momencie limfocytów).
Pomaga mu albo szkodzi.

Nie namawiam nikogo, aby zdał się na samą siłę woli, ale nie wolno ulegać negatywizmowi nawet pod respiratorem w szpitalu.
Obozy koncentracyjne przeżywali nie obiektywnie najsilniejsi, tylko ci, którzy mieli najsilniejszą motywację, jakiś ważny cel w życiu. Trzeba o tym pamiętać.
Dużo umierających ludzi to osoby samotne, w depresji... Podejrzewam nawet, że w wielu przypadkach świadomość potencjalnie śmiertelnej choroby, działa jak samosprawdzająca się przepowiednia.

Nie wolno ulegać takiemu nastawieniu.

1
M-ka

Druga sprawa, o której zapomniałam wcześniej napisać, to realna ocena stanu zdrowia tych rzekomo "zdrowych" i w jakimś nienajstarszym wieku, osób.

Uważam, że do tego należy podchodzić z olbrzymim dystansem. Lekarze mają teraz płacone za covid i nie będą sami zarzynać przysłowiowej "kury, która znosi złote jaja". Nie wierzę za grosz ani w prawdziwość diagnozowania covida ani w ich poszukiwanie PRAWDZIWEJ przyczyny śmierci. To nie jest teraz w ich interesie.
Na pewno multum przypadków jest zakłamanych.
Choćby podobieństwo objawów covida i grypy oraz dziwny zastój co do infekcji grypowych każe się domyślać, że część chorych zmarło na grypę.
Grypa zawsze była niebezpieczna i rok w rok z jej powodu umierali ludzie.
Niektórzy uważają, że covid jest "gorszy". Może i tak , nie wgłębiam się, bo grypa, jak i każda poważna albo zaniedbana infekcja układu oddechowego - są wystarczająco groźne , żeby zabić. Grypa jest wystarczającym powodem, aby podjąć wszelkie środki ostrożności, nawet gdyby nie było żadnego covida.

Poza tym, w życiu jest tak, że nawet pozornie zdrowi i młodzi ludzie - czasami umierają... Pamiętam kilka takich przypadków. A to na zawał (pomimo że ktoś był szczupły i wyglądał zdrowo) , a to z przemęczenia w upał , a to nie wiadomo w ogóle dlaczego, bo sekcja zwłok nic nie wykazała... Obecnie z dużym prawdopodobieństwem tacy ludzie są kwalifikowani jako ofiary covida, chociaż gdyby naprawdę komuś zależało - może doszukałby się innych przyczyn. Też w większość nie uwierzę, jeśli nie było sekcji zwłok wykazującej zmiany kwalifikowane jako covid.

Średnia wieku ofiar jest wysoka i na tej podstawie można wywnioskować, że "siła" tego wirusa w odniesieniu do całej populacji, nie jest zbyt wielka - a to oznacza, że ci młodsi nie byli aż tak zdrowi, jak się wydawało.
Musiała być jakaś przyczyna, choćby zmęczenie czy stres, że akurat w danym okresie ich układ odpornościowy nie był w formie.

U jakiegoś odsetka osób są to też przyczyny wrodzone - ich układ odpornościowy jest za słaby, żeby szybko rozpoznać i zwalczyć wroga... Przy każdej epidemii są takie wyjątki - zarówno "w górę", jak i "w dół".
W przypadku bardzo zabójczych chorób, tylko najsilniejsi, najlepiej przystosowani, przeżyją. Nic się na to nie poradzi, tak było, jest i będzie.
Niekoniecznie oznacza to, że skoro ktoś zmarł w wieku 30 lat na covida, to inni są bardzo zagrożeni.

0
M-ka

Polscy lekarze, jako ogół, to jest jedna wielka klika, żeby nie powiedzieć - mafia!
Izby lekarskie trzymają ich krótko "za ryj" i każda niesubordynacja, odmienne zdanie w jakiejś sprawie - jest surowo karana, co obserwowałam interesując się tematem szczepień...

Najlepszy przykład z tym lekarzem, który przepisywał lek nie ujęty w schematach. Gdyby się sprzeciwił, byłby skończony w swoim środowisku i zawodzie.

Jedni napędzają "klientów" drugim...

Państwowo boją się leczyć z powodu covida, ale nie boją się w prywatnych gabinetach...

Stąd nie należy im bezkrytycznie wierzyć, nawet jeśli spreparują jakieś statystyki... Tym bardziej w obliczu podejścia rządu, który co rusz zaprzecza sam sobie i zaleceniom WHO, byle tylko wykreować atmosferę strachu... I zmienia przepisy, aby nie wolno było nawet mówić o tej pandemii w niewygodny sposób.

0
M-ka

Jeszcze mi się coś przypomniało. Znajomy mi opowiadał o koledze w USA, który nie chciał leczyć się statynami, tylko na własną rękę (dietą itd.).
Pan doktor, w obecności NOTARIUSZA, przyjął jego oświadczenie, aby w razie jakichś późniejszych komplikacji nie został obwiniony o skutki innej terapii, niż oficjalnie zalecana.

Czy w Polsce nie dałoby się postępować podobnie? Jeśli taki biskup (na pewno 60+) przychodzi do lekarza po nie do końca sprawdzony lek (gdzie są przesłanki, że działa) na chorobę, która mu śmiertelnie zagraża (wiek, tryb życia i otyłość) - jaki problem, żeby dać mu swobodę wyboru i zarazem zwolnić się od konsekwencji??
Jaki to jest problem, żeby nie traktować człowieka jak bydło, tylko pozwolić mu zadecydować w sprawie własnego przeżycia??

Czy nie jest wysoce nieetyczne, zabronić lekarzowi przepisywania leku, który być może uratuje pacjenta? Za jego świadomą zgodą , że mogą być skutki uboczne?

0
M-ka

No i "Profesor Wilczur" naszych czasów stanie przed rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej, który ma trzy miesiące na odpowiedź... A lek będzie testowany nie wiadomo ile czasu, co daje wyobrażenie, że pewnie niejedna osoba umrze w międzyczasie...

O ironio, co chwila puszczają ten film w polskiej tv, chyba w ramach wk..a ludzi, żeby więcej poumierało.

https://www.zycie.pl/informacje/artykul/28894,wlodzimierz-bodnar-juz-nie-leczy-amantadyna-przemyski-lekarz-odpowie-przed-rzecznikiem-odpowiedzialnosci-zawodowej

0
M-ka

Z ciekawości zapytałam o sytuację w angielskich domach opieki: Odpowiedzi mniej więcej:
Jedna pani: U nas na razie spokój, ale dbamy o higienę, przebieramy się, bo wiadomo, że nawet zwykłe przeziębienie może rezydentów zabić.
Druga pani: U nas sezonowa grypa, ale teraz będzie tylko covid.
Trzecia pani: U nas wszyscy go mieli, tak rezydenci, jak i personel. Nie twierdzę, że gdzie indziej jest tak samo, ale z własnych obserwacji uważam, że nabijają nas w butelkę...

Zapytałam jeszcze gdzie indziej, ale te 3 odpowiedzi nie przyprawiają o dreszcze.

W polskich domach opieki na pewno jest inaczej, bo w niektórych pensjonariusze są tragicznie zaniedbani. Jednak to nie dowód na "śmiertelność" wirusa...

0
M-ka

Pani, która mówiła o grypie:
"Ja pracuję w przychodni, moja synowa w domu opieki. Nigdzie nie ma więcej zgonów jak przeciętnie co miesiąc... Więc o jakiej pandemii tu mowa... Jakiś wirus się pokazał... Nie twierdzę, że go nie ma...
Ale jak wcześniej nie udało im się zrobić szopki z chorobami wściekłych krów, potem świńskiej grypy, ptasiej...
Tak teraz ktoś dobrze to zaplanował..."

Lol, ciekawe, prawda?

Ciekawe co dalej.
Na razie 4-ta osoba pracująca w takim miejscu napisała, że nie widzi różnicy w liczbie zachorowań i zgonów w stosunku do poprzednich lat (takie zadałam pytanie).

Chyba pora zupełnie oderwać myśli od covida i zacząć się zastanawiać nad innymi konsekwencjami.

0
basmann

Zauważ że dyskutujesz sama ze sobą, na siłę szukając potwierdzenia swoich urojeń. Niestety uważam że masz problemy, może stany depresyjne, bo jakieś dziwne wyparcie rzeczywistości. Wg statystyk w październiku padł rekordowy wynik jeżeli chodzi o liczbę zgonów: https://polskatimes.pl/w-pazdzierniku-2020-roku-liczba-zgonow-osiagnela-rekordowy-wynik-tak-zle-nie-bylo-od-lat/ar/c1-15274654

Sporo osób zaczyna w domu umierać, bo karetki nie ogarniają kuwety, bo ktoś olał temat i mamy ich 1,5k w skali kraju:
https://gazetawroclawska.pl/rekordowa-liczba-zmarlych-na-dolnym-slasku-sanepid-ludzie-umieraja-w-domach/ar/c1-15275644

Znam Twoją odpowiedź, to spisek manipulacja, nowy porządek świata.
Wyłącz internet i smartfona bo operator wie czy srasz w domu czy w WC na stacji paliw.

Zdrowia i bez odbioru.

1
M-ka

Ja uważam, że to to Ty jesteś beznadziejnym przypadkiem osoby zastraszonej przez media...
Wiesz, my tu też mamy polską tv i "lejemy" ze śmiechu , słuchając co wieczór o coraz to nowych "rekordach" zachorowań, podczas gdy gołym okiem - nie ma żadnej groźnej epidemii...
Nie podawaj mi jako argumentu polskich artykułów z gazet, bo to śmieszne. Polskie media nie są w ogóle obiektywne i przemilczają wszystko albo prawie wszystko co jest niewygodne z perspektywy interesu sponsorów i władz...

Że w Polsce jest z przeproszeniem, burdel w służbie zdrowia - wiem i ubolewam, bo cierpią na tym "zwykli ludzie", np.odcięci od specjalistów... Serce mi się kraje, ilekroć czytam takie historie...
Że za "kwarantanny narodowe" zapłacicie słono przez długie lata - wiem jeszcze lepiej...

A ty się dopiero w przyszłości dowiesz, jaka była cena tego strachu.

I nie widzę żadnego logicznego związku pomiędzy swoim stosunkiem do epidemii, a insynuowanymi przez ciebie problemami depresyjnymi - piszę "jak krowie na rowie" , że nic strasznego się nie dzieje, co by mogło przerażać bardziej niż grypa, a ty mi serwujesz propagandę z polskiej prasy...

Więcej się nie odzywam, bo to faktycznie nie ma sensu.

0
M-ka

Reszta odpowiedzi od pracowników domów opieki bynajmniej nie utwierdza w przekonaniu, że jest epidemia jednego i tylko jednego wirusa. Dostałam ciekawe i bardzo niejednoznaczne, żeby nie powiedzieć "mętne", odpowiedzi.
Najgorszą sytuację opisała jedna pani, gdzie z około 75 rezydentów, w ciągu dwóch miesięcy 25 osób zmarło i podkreśliła, że jej zdaniem, przynajmniej część z nich była w niezłej kondycji i gdyby nie ten wirus, ona przypuszcza, że żyliby dalej.
Kilka osób pisało, że nie działo się nic nadzwyczajnego. Kilka, że umarło kilkoro ludzi (szczególnie na wiosnę), ale też nie jakaś bardzo wielka część jak mogłabym się spodziewać po epidemii...
Jedna, że mieli przywiezionego ze szpitala pacjenta z covidem - ale nikt się nie zaraził.
Ludzie mi pisali, że np. "jest różnie", duże domy potraciły "co najmniej jednego pacjenta".
Nikt nie napisał o przypadku śmierci lub ciężkiej choroby u personelu.
Ludzie podnieśli temat pogorszonej opieki i także opieki lekarskiej z powodu lockdownu, tzn. np. wydłużony czas kontaktu ze specjalistami, odcięcie pensjonariuszy od rodzin, które przychodziły i ich dokarmiały, zwracały uwagę personelowi na ich stan zdrowia itp.

Niepokojące były odpowiedzi na temat sposobu diagnozy (jeśli coś się działo) - "mieli testy" a na pytanie, jakie i czy wykluczono inne wirusy czy grypę - pani się obraziła, że przecież kaszleli...
Nikt nie napisał na ten temat nic stanowczego i konkretnego, na co czekałam, tzn. że oprócz testów NA koronawirusa , w momencie zachorowania, były też jakieś inne wykluczające inne choroby... Nikt nie napisał , że tak kilka osób więcej zmarło, ale to była grypa (czy jakaś inna choroba), czego można by się było spodziewać, gdyby diagnozowano 100% trafnie, bo na pewno by się takie przypadki zdarzały, jak w poprzednich latach. Grypa też na pewno jest wystarczająco groźna, aby w niedługim czasie ludzie w takim stanie umierali, ale nie.

Można było odnieść wrażenie, że ludzie umierali głównie na koronawirusa - stwierdzanego jakimiś bliżej nieokreślonymi, prawdopodobnie pcr testami - albo wcale. Siła rażenia "potwierdzonego" wirusa od wielkiej, do prawie żadnej (co mogłoby wskazywać, że testy faktycznie są do kitu i pokazują też niespecjalnie groźne wirusy).
Dziwne też imo było , że nie nikt nie napisał "zabierali ich do szpitala", tylko np. "pogarszało im się, a później w krótkim czasie odchodzili..."
Nie było głosów, aby był jakiś widoczny wzrost zachorowań w ostatnim czasie, uzasadniający kolejny lockdown...
Ogólnie, to dużo znaków zapytania, a mało konkretów.
Postronne osoby pytały też czy tam gdzie poumierali ludzie, były w ostatnim czasie szczepienia p/grypie - brak odpowiedzi.
Po sposobie odpowiadania pozbawionym szczegółów, ja bym osobiście zaryzykowała tezę, że personel tam nie wie zbyt wiele i nie czepia się szczegółów - mieli testy, kaszleli - koronawirus.

0
M-ka

Zapytałam jeszcze raz czy ktoś wie coś bliższego na temat rodzaju testów, ich wiarygodności, ewentualnego wykluczania innych infekcji, czy robią jakieś sekcje zwłok przy dużej ilości przypadków albo na życzenie rodziny - nikt już się nie odzywa; przypuszczam że nie wiedzą za wiele albo może to nie ich "działka" ... Wierzą testom i/lub objawom.

0
M-ka

No i padła szczera odpowiedź, że te testy są niemiarodajne, a wyniki/diagnozy często naciągane na potrzeby "obowiązującej narracji" . Ale to pewnie nikogo już nie interesuje.
Dziękuję w każdym razie, bo nie chciało mi się wcześniej dociekać, a teraz już mam obraz sytuacji... Taka sama ściema, jak zawsze.

0